Po ponad czteromiesięcznej przerwie w startach w Pucharze Polski nadszedł czas na wybranie się do Czerska na Drużynowe Mistrzostwa Polski. Jako, że Warszawa nie posiada swojej drużyny (młodziki i juniorzy, przybywajcie!), występ był indywidualny.
W pierwszym etapie nocnym (niezaliczanym do Pucharu), wszyscy „indywidualiści” wystartowali jako Dziesiąta Drużyna. Etap wymagający przede wszystkim współpracy w ramach drużyny, bo każda kategoria chodziła po tym samym terenie i w tym samym kierunku, mapy się uzupełniały.
W sobotni poranek, po oficjalnym powitaniu na czerskim rynku (były też salwy honorowe!) miał nastąpić start na etapy dzienne. Dla drużyn miały to być 3 etapy w sztafecie, dla indywidualistów jedynie 2 etapy. Pierwszy wyjazd autokaru na start miał nastąpić o 8:45, jednak trochę się przeciągał… Autokar wprawdzie przyjechał, ale nie było wiadomo gdzie ma jechać, a organizatorzy jakoś zapadli się pod ziemię (i nawet kontaktu telefonicznego z nimi nie było). Z półtoragodzinnym opóźnieniem dotarliśmy w końcu na start etapu. Jednak na start nie dotarły jeszcze mapy… Kolejne czekanie. Na szczęście pogoda była przepiękna, jesienne słońce przygrzewało. Po jakimś czasie mapy dotarły, można było rozpocząć starty, które szły powoli, bardzo powoli (trzeba było jeszcze wpuszczać w kolejkę TSy ze sztafety, którzy w międzyczasie już zdążyli skończyć swój pierwszy etap). Ale w końcu w łapce znalazła się upragniona mapa! Jakaś góra (Everest), instrukcja, schemat mapy. Trochę to wszystko niejasne, a budowniczego na starcie ani widu ani słychu. Nic to, idziemy w las. Po godzinnym błądzeniu rezygnacja – idziemy na metę. Ale gdzie ona jest? Znalezienie mety też nie było takie proste. Jak się potem okazało, na starcie później pojawił się budowniczy, który tłumaczył co i jak z mapą i prostował niejasności związane z lokalizacją startu (bo jak się okazało start nie był tam, gdzie miał być). I gdzie tu sprawiedliwość? I szkoda, że, jak już udało się dotrzeć na śródmetę nie było tam ani kropli wody pitnej (niepitna z rzeczki – i owszem!), a start na kolejny etap był po 3-5 min od przyjścia. Czas na odsapnięcie – niepotrzebny. Ale drugi dzienny etap, po ewerestowych zmaganiach, był za to przyjemny, porządnie przygotowany, przemyślany, z metą w świetnym miejscu przy akwedukcie Fojutowo (tu mała wpadka: miał być punkt, ale jakoś budowniczy nie dostawił…)
Zmęczeni i głodni dotarliśmy do bazy. Po ogarnięciu się, zjedzeniu, czas na etap krajoznawczy po Czersku. Trasa miła, trzeba było przyporządkować stare fotografie do miejsc zaznaczonych na zlustrowanej mapie.
Ale to jeszcze nie koniec. Zostały jeszcze dwa nocne etapy. Historia lubi się powtarzać: znów duże opóźnienie i brak jakichkolwiek informacji. O wynikach po 4 etapach nie wspominając (wisiały jedynie jakieś szczątkowe TMy). W końcu jednak udało się organizatorom dostarczyć nas na start sobotniego nocnego etapu. Etap na początku nawet fajny, ale potem się zaplątaliśmy i z braku czasu pobiegliśmy na metę, namierzając jeszcze jeden punkt po drodze. Na śródmecie chaos niesamowity. TJy, TMy, TSy – wszyscy razem. Nie było wiadomo za bardzo co się dzieje, organizatorzy też nie bardzo wiedzieli i z tego powodu na nasz start musieliśmy czekać ok. godzinę (podobno starty na ostatni etap miały być w kolejności przychodzenia, ale takie zorganizowanie sprawy okazało się zbyt trudne dla obsługi śródmety). Ostatni etap: pamięciówka. Etap podzielony na cztery części, z których każdą trzeba było przejść na pamięć z pełnej mapy oglądanej przez 2 minuty na pit-stopie. Na tym etapie niezbędnym narzędziem inowca okazał się długopis – na żadnym z punktów nie było kredki (na niektórych lampiony były zrobione ze zwykłej kartki z jakimś malunkiem na środku, a jednego punktu nie było wcale!).
W końcu meta, nad brzegiem jeziora Ostrowite. Już po czwartej w nocy. Do bazy dotarliśmy po piątej. A skoro pociąg przed ósmą, to spać już nie ma po co.
Ośmiogodzinny powrót do domu (z dwoma przesiadkami) i DMP można uznać za zakończone. Ale wyniki pojawiły się dopiero w czwartek, 30 IX, kilka dobrych dni po „oficjalnym zakończeniu” Mistrzostw.
Podsumowując:
– organizacja i informacja – mierny
– pogoda – celujący
– tereny i widoki – celujący
W galerii kilka zdjęć z imprezy.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.